Każdy kończy tę wystawę w innym miejscu
Każdy kończy tę wystawę w innym miejscu. Ja – po wyjściu z domu strachu niczym z domu starców. Bo czy z upływem lat nie boimy się coraz bardziej? Inaczej niż opowiadamy swoim dzieciom, mówiąc: „Nie bój się córko. Nie bój się synku. Gdy będziesz duży, jak mama, przestaniesz się bać”. Ale nie przestajemy. Może tylko czasem, jak przed chwilą, podczas zwiedzania tej wystawy, boimy się mniej czuć. Po prostu czuć. W końcu chodziło o to, aby tak ułożyć eksponaty, żeby poczuć wszystkie uniwersalne emocje. Nawet jeśli wyjaśnienie, czym są uczucia podstawowe, zawodzi, to nadal możemy ich doświadczać. Bo nie tylko stare kobiety, ale i emocje – parafrazując raz jeszcze słowa Różewicza – „są jajem/ są tajemnicą bez tajemnicy/ są kulą która się toczy”.
Oczywiście każde z tych uczuć mogło być tematem odrębnej wystawy. Ba, można było nawet każdemu poświęcić inne muzeum. Już widzę te tabuny melancholiczek i melancholików w zadumie popijających czerwone wino na wernisażu w Muzeum Smutku. Albo protestujących w ramach Strajku Kobiet, biegnących prosto z demonstracji do Muzeum Gniewu. Tu mamy wszystkie uczucia w połączeniu, pomieszaniu, tak jak występują w stanie naturalnym, w zaciśniętej pięści.
Jednak i to jest wystawą.
Radość, złość, strach, smutek, wstręt. To niewygodna galeria. Rejestr emocji podstawowych. Spis uczuć zwykłych. Muzeum min. Niech tak zostanie. Niech niepokoi. A po czasie może komuś przyniesie ulgę niczym w końcu rozluźniona pięść. Bo tak, jak da się nazwać wszystkie palce, tak da się odczuć wszystko.